Spotkanie z Janem Świdzińskim - autorem książki "Art, Socicty ans Self-consciousness" /"Sztuka, społeczeństwo, samoświadomość"/
Mała Galeria 9 kwietnia 1980
MAŁA GALERIA PSP-ZPAF
00 277 Warszawa, Plac Zamkowy 8 , telefon 31 23 33
Jan Świdziński
Chciałem się po pierwsze wytłumaczyć dlaczego wogóle napisałem książkę. Sztuka jest dla mnie formą współżycia z otoczeniem. Istnieję w jakimi środowisku a więc podlegam jego działaniu, a jednocześnie sam działam i w jakiejś mierze ma to wpływ na moje otoczenie.
Ideałem byłoby gdyby nasze wzajemne współdziałanie mogło zadawalać wszystkich a to zależy od norm wartościujących jakie przyjmujemy i od zrozumienia warunków jakim podlega nasze działanie. Takie było podłoże manifestu sztuki kontekstualnej. W manifeście stwierdziłem w sposób bardzo ogólny, że zmienność jakiej podlega nasze istnienie wymaga od nas stałego wysiłku przekonstruowywania obrazu świata, norm wartościujących i reguł postępowania. Książka, którą chciałbym tu przedstawić jest moją próbą zrozumienia otaczającej mnie rzeczywistości. Ogłosiłem ją gdyż przypuszczałem, że wiele z tego co napisałem dotyczy nie tylko mnie ale i innych, nie żyjemy bowiem osobno. Na poruszane w niej problemy wpływ miał fakt, iż nie mogłem jej wydać po polsku, zaś pisząc po angielsku musiałem zwrócić uwagę na problemy dotyczące użytkowników tego języka. W wielu wypadkach i to istotnych są one również i naszymi problemami. Miało to także i dodatnie strony. Pisząc tę książkę uprzytomniłem sobie jeszcze bardziej niż dotychczas, iż międzynarodowy model sztuki jest pewną fikcją, pewną abstrakcją, fałszywą ideologią, pod którą nie kryje się żadna rzeczywistość, i taki model zwiększa naszą alienację.
Porównując tamte i nasze zagadnienia, na których podłożu powstają, idee i koncepcje artystyczne zauważyłem, że wyrastają one z innego gruntu. One są w jakiś sposób wspólne ale ich uwarunkowania są różne i jeśli nie określi się własnej pozycji to mówi się pewnymi stereotypami, które właściwie do nikogo nie trafiają.
Istnieje jak gdyby drugi kraniec. Mnie zarzucano, że my się chcemy izolować, że proponujemy samoświadomość lokalną. Mnie nie wydaje, że w sytuacji w jakiej żyjemy właśnie ta samoświadomość własnego miejsca i własnej sytuacji w jakiś lepszy sposób innym uświadamia ich pozycję. I to byłoby w pewnym sensie motto tej książki i moich działań.
Tytuł książki "Art, Society and Self-consoiousness" odpowiada założeniu, które tutaj na wstępie wyłożyłem. Sztuka jest bowiem moją lokalizacją, społeczeństwo najistotniejszym elementem w moim otoczeniu a samoświadomość postawą, którą każdy z nas musi przyjąć żyjąc w świecie, w którym stałe przyspieszenia zmuszają nas do czynnego działania.
Książkę podzieliłem na trzy części. Pierwsza część to teoria, druga - historia a trzecia - praktyka. Oczywiście jest to podział umowny i cały czas pisząc tę książkę myślałem o tym, że w rzeczywistości wszystkie te rzeczy są tak ze sobą splecione, że trudno je rozdzielić. Rozdzieliłem je dla jasności wykładu.
W pierwszej części teorii chciałem sobie uzmysłowić co tworzy nasz aktualny obraz świata, na podstawie którego podejmujemy nasze działanie. Omówiłem tam pokrótce sprawy języka i sprawy komunikacji między językowej. Poruszyłem taką sprawę, mianowicie jak ta komunikacja kształtuje się ze względu na dużą masę ludzi; więc szybkość przekazu, zanikanie przekazu, przekształcanie się przekazu.
Później zastanawiałem się nad ontologią języka, następnie nad pewnymi prądami ideologicznymi - między innymi kontrkulturą. Celem tego przedsięwzięcia bało przekonanie, że jest to jeden z możliwych obrazów świata, ale oczywiście nie jedyny. Chciałem udowodnić, że nogą istnieć inne obrazy świata i w związku z tym mogą być inne normy zachowania, inna praktyka. Ma to jeszcze takie znaczenie, że obraz świata ma wpływ na nasze zachowanie, a z kolei nasze zachowanie ma wpływ na obraz. Sztuka nie jest tylko odbiciem rzeczywistości, ale ona również wywołuje taką a nie inną rzeczywistość.
W drugiej części teorii skonstruowałem kilka modeli możliwych uniwersów, w których człowiek się porusza, w których się mieści zarówno jego praktyka, jego obraz świata, jak również reguły postępowania. Modele te zrelatywizowałem ze względu na szybkość zmian zachodzących w rzeczywistości, jak również na działanie racjonalne tzn. że podejmując jakiekolwiek działanie musimy się orientować jaki możemy otrzymać wynik i jaką wartość osiągniemy w związku z podjętym działaniem i osiągniętym wynikiem. W grupie społecznej tak długo układa się te wszystkie klocki, aż działania zostają spasowane z obrazem świata. Obraz świata się modyfikuje i działania się modyfikują.
Postaram się to wyjaśnić.
Obraz świata pasuje zawsze do istniejących warunków, on się zmienia tak jak zmieniają się warunki, ale jednocześnie wpływa na same warunki. Więc pierwszy model to byłby taki model, w którym zmiany jakie zachodzą w rzeczywistości są bardzo małe, są periodyczne, powtarzają się powiedzmy jak okres pór roku. W związku z tym człowiek może przewidzieć jakie działania ma podejmować żeby osiągnąć rezultat i wie jaką temu wartość przypisać. Może oprzeć się wobec tego na pewnej normie, jest to układ oparty na normie. Nie trzeba tu nic dodawać, nic nie trzeba extra tutaj wymyślać, jest pewna norma i posługując się nią wiemy jak się zachować. Przyjęcie takiej normy, dzieli świat, całe uniwersum na dwie wartości: to co jest w normie i to co jest poza normą. To co jest w normie jest dobrym i prawdziwym jednocześnie a co poza normą złym i nieprawdziwym.
Taki model świata tworzy układ zamknięty w sobie /istnieje powiedzmy w kulturach prymitywnych, bardzo często możemy spotkać w kulturach azjatyckich podobne modele/. Oczywiście ja mówię tu o modelach, bo nigdy rzeczywistość nie jest taka jakim jest model, to jest pewna idealizacja i rzeczywistość zawsze jest trochę inna ale w każdym razie dążenie do takiego modelu występuje. Śledząc to zjawisko starałem się porównać różne dziedziny życia i np. w tym pierwszym modelu o którym mówię nie ma rozdziału między prawem i moralnością, prawo i moralność jest tym samym, doktryna prawa oparta jest na prawie naturalnym. Sztuka nie jest jak gdyby kreowaniem ale jest wyrażaniem pewnych istniejących norm, jest uchwyceniem tego porządku świata, który istnieje i ma zbliżyć człowieka do tego porządku, żeby on mógł się do niego dostosować. Pozycja człowieka jest pozycją bierną ponieważ on tutaj nie ma wpływu, to nie on decyduje, decyduje norma, a norma jest poza nim, tak że on nawet nie jest jej w stanie zrozumieć. Może on poprzez iluminację czy jakąś inną drogą dojść do tej normy, jest to pewna siła istniejąca na zewnątrz, której on podlega /jest się dobrym z urodzenia, jest nie złym z urodzenia/. Taki świat jest światem bardzo zamkniętym, odrzuca wszystkie inne światy. Jakiś kontakt między światem ludzi rządzących się jakąś inną logiką jest niemożliwy i świat ten funkcjonuje tak długo i sprawnie jak długo warunki pozostają niezmienione. Jeżeli warunki się zmieniają tego rodzaju światy giną. One nie są zdolne do przystosowania się do zmieniających się warunków. W momencie kiedy następują zmiany w świecie, kiedy przyspieszenie zmian zaczyna wzrastać musi powstać jeszcze jedna reguła logiczna - zmienności. Czyli jeżeli coś się zmienia to jest dozwolona zmiana. To dozwolenie zmiany podważa autorytet normy, norma nie jest już sankcją bezwzględną. Można się nad nią zastanawiać, bo może raz być tak, drugi raz inaczej. Rzeczywistość pokazuje, że coś się zmienia i że te normy nie pasują do rzeczywistości. I w takim wypadku powstaje jak gdyby jeszcze jeden termin, mianowicie że coś jest dozwolone. Jeśli coś jest dozwolone to zostaje w to zaangażowany podmiot działający, człowiek, ponieważ to jest dozwolone jemu, wobec tego jego rola bierna staje się w tym momencie czynna. To on musi decydować czy tak czy inaczej, uzyskuje jak gdyby przyzwolenie decydowania o tym co może zrobić. I w tym momencie człowiek z pozycji biernej, takiej podporządkowanej normie, staje nie działającym podmiotem i to oczywiście prowadzi do przekonania że jest on panem stworzenia. Proces ten będzie prowadził do sekularyzacji i do ideologii że człowiek jest tym, który opanowuje przyrodę.
Ten model łatwo w kulturze europejskiej połączyć z rozwojem cywilizacji od renesansu, z rozwojem nauki, ponieważ wiedza jest tu elementem istotnym /w przeciwieństwie do pierwszego modelu/.
W sztuce, dosyć ciekawa rzecz, azjatyckiej czy średniowiecznej, w pierwszym modelu perspektywa ma punkt zbiegu z tyłu, jest bardzo często odwrócona, człowiek istnieje wewnątrz tego otoczenia.
W drugim modelu świat jest jak gdyby przed nim, perspektywa się zbiega, człowiek staje przed światem, odłącza się od świata. On ten świat opanowuje jako coś co jest transcendentne w stosunku do niego, jako coś co może opanować.
Następuje wtedy wyraźne rozgraniczenie między moralnością i prawem ponieważ prawo są to normy narzucone a moralność jest tym co ma jednostka. W doktrynach prawa następuje wtedy zwrot ku prawu pozytywnemu od prawa naturalnego. Ten model funkcjonuje w sytuacji kiedy nasze działanie jest oparte na ryzyku tzn. kiedy my podejmując jakieś działanie nie wiemy czy to co osiągniemy jest tym co zamierzyliśmy, ale mamy duże szansę że dzięki swojemu działaniu osiągniemy to co chcieliśmy. Wartość jaką przypisujemy naszemu działaniu pozostaje jednak niezmieniona. Z kolei to uaktywnienie człowieka sprawia, że przez swoje działania, przez swoje opanowywanie otoczenia przyspiesza on zmiany zachodzące w tym otoczeniu. Tak więc w sposób paradoksalny model, który starał się opanować przyspieszenie powoduje jeszcze większe zwiększenie przyspieszenia.
Ten stały wzrost przyspieszenia doprowadza do takiej sytuacji kiedy reguły oparte na takim modelu stają się niewystarczające. I wówczas zachodzi konieczność poszukania jeszcze innego rozwiązania. Następnym rozwiązaniem staje się model oparty w pewnym sensie na logice epistemicznej, tzn. takiej logice, która rzeczywistość uzależnia od działającego podmiotu. Oparta jest ona na tego typu wyrażeniach jak: "jestem przekonany, że ...", "wierzę, że...", "mówię, że...". W każdym razie cały świat zewnętrzny jest uwarunkowany od postawy podmiotu. Albo jest to taki subiektywizm, znany zresztą ze sztuki XIXw., że artysta jest twórcą, on tworzy świat, on decyduje, nikt nie ma prawa mu się wtrącać, albo druga postawa prowadząca powiedzmy do formalizmu w nauce, czy do formalizmu w sztuce, gdzie się mówi, że ja mogę utworzyć pewną rzeczywistość zamkniętą w sobie na zasadzie postanowienia, na zasadzie przyjęcia pewnych reguł. Mogę stworzyć różnego rodzaju logiki abym je tylko dostatecznie sformalizował podając szczegółowe warunki. Tak się zachowuje epoka z końcem XIX i początkiem XX wieku.
Prowadzi to do dwóch rzeczy: albo do subiektywizmu z jednej strony, albo z kolei do podziału ról społecznych, że każdy decyduje w swojej parceli. Jeden jest specjalistą od tego, drugi od tego - to on wie jak to ma być zrobione ponieważ on się tym zajmuje. Następuje tutaj jak gdyby rozwarstwienie społeczne /co jest jednym z mankamentów/ a nawet życie ludzkie zostaje podzielone na różnego rodzaju role jakie przyjmuje człowiek zależnie od sytuacji. Problem zwiększającej się niepewności zostaje tutaj rozwiązany za pomocą tego modelu, ale dzięki temu samo przyspieszenie jeszcze bardziej wzrasta i wtedy model ten staje się o tyle nieużyteczny, że za jego pomocą nie można opanować tego przyspieszenia. Przy bardzo szybkim przyspieszeniu wytwarza się następująca sytuacja - nie tylko nie wiemy jakie wyniki osiągniemy podejmując działanie ale nawet nie wiemy jaką wartość będzie ono miało ponieważ wszystko zaczyna się bardzo szybko dewaloryzować. Nie bardzo wiemy jak mamy się zachować aby osiągnąć żądany rezultat a co gorsza nie wiemy jaki ma być ten rezultat ponieważ system wartości zostaje mocno zniszczony. Jest to sytuacja bardzo charakterystyczna dla współczesności na całym świecie, szczególnie w cywilizacjach o bardzo dużym przyspieszeniu zmian, w cywilizacjach o bardzo rozwiniętej technice itd. I wtedy musi nastąpić znalezienie innego modelu i taki model rzeczywiście się znajduje. Jest to model oparty na regułach gry. Nie interesują nas szczegóły - interesuje nas globalny wynik. Nie interesuje nas wynik maksymalny, interesuje nas wynik optymalny. Liczymy zarówno planowane straty jak i optymalne zyski. Nie zajmujemy się szczegółami, poświęcamy szczegóły dla całości, interesuje nas cały świat.
W fizyce jest to przejście od Newtona do Gibbsa, do fizyki statystycznej. W związku z powyższym nasze postępowanie zaczyna przypominać postępowanie gracza w pokera. Wygrywa się w pokera nie na skutek znajomości kart partnera, istotny jest wynik na który wpływa wiele okoliczności. Partner może mieć słabszą kartę, partner może mieć silniejsze nerwy i nie przyznać się do tej słabszej karty, może mieć więcej pieniędzy i mnie tak długo przebijać aż, będę musiał spasować itd. Moja wygrana jest wypadkową tych wszystkich warunków, nie interesują mnie już poszczególne elementy, ale interesuje mnie ostateczny wynik. W związku z tym pojęcie wartości zostaje zastąpione pojęciem estymatora. Z kolei w kulturze wywarzają się stereotypy w sensie negatywnych działań, interesuje nas człowiek jako pewien wymiar statystyczny, jeden może być pokrzywdzony, drugi nie - statystycznie wychodzimy na swoje.
Ten model świata jest bardzo otwarty w stosunku do tamtych modeli na inne modele ponieważ wszystko jest dobre co prowadzi do dobrego rezultatu. Wobec tego można przyjąć dowolną ideologię, dowolny sposób postępowania aby tylko osiągnąć pożądany rezultat. O ile tamte modele bardziej się izolowały wobec światów opartych na innych zasadach o tyle te się mniej izolują ponieważ nie istotne jest co kto myśli, nie istotne jest co kto robi, istotne jest co z tego mamy. Jest to taki bardzo handlowy model ale w nowoczesnym znaczeniu, znany w matematyce z teorii gier. Mankamentem takiego modelu jest to, że nie wytwarza on systemu wartości. W rezultacie mimo, że wiemy jak się zachować nie bardzo wiemy po co się tak zachowywać. W związku z tym muszą nastąpić objawy tego rodzaju jak np. niechęć do podejmowania jakichś określonych zajęć, zmiana zajęć, przerzucanie się z jednego stanu w drugi, z jednej strony
jakieś takie wyrachowanie a z drugiej szukanie gdzieś jakiegokolwiek systemu wartości, obojętnie jakiego - zwrot ku różnego rodzaju religiom, zabobonom, zwrot ku stereotypom, które dają wskazówki a z drugiej strony wzrastająca wzajemna agresja. I oczywiście ten model, te jego mankamenty w miarę rozwoju będą coraz to bardziej się powiększały do momentu kiedy nie zostanie utworzony jakiś system wartości, który jest jednak nicią przewodnią naszego postępowania, określa plan i sens naszego postępowania.
Były to jak gdyby teoretyczne modele, które można w jakimś sensie przymierzyć do określonych sytuacji, do określonych epok historycznych bez pretensji do mówienia, że ta epoka jest taka a inna jest inna. Bo historia to jest pewna rzeczywistość a model to jest pewna idealizacja i w każdej epoce mogą lokalnie występować różne modele np. w klasztorach po dziś dzień istnieje ten pierwszy typ modeli a klasztory nadal istnieją na całym świecie.
W drugiej części historii zająłem się sztuką. Zająłem się sztuką z okresu XX wieku. Omówiłem tam wszystkie zjawiska, które wydawały mi się istotne ze względu na obecną sytuację, czyli dokonałem pewnego wyboru. Omówiłem także sytuację jaka się wytworzyła w XIX wieku kiedy ze względów ekonomicznych zmieniła się zasadniczo pozycja artysty w społeczeństwie i doprowadziło to do alienacji artysty i sztuki, kiedy sztuka była wartością a sam artysta przestał być wartością. Artysta wiedział, szczególnie w epoce romantyzmu, że wytwarza coś co jest wartościowe, a z drugiej strony wiedział także, że ma bardzo złą pozycję społeczną. Stąd różnego rodzaju getta artystyczne, artyści nie wchodzą w społeczeństwo. Następuje bunt artystów przeciwko społeczeństwu.
Później omówiłem sytuację jaka wytworzyła się po I Wojnie Światowej, mianowicie mówiłem o walce o światowy rynek sztuki między Paryżem a Nowym Jorkiem, mówiłem o użyciu Duchampa do tej walki.
Na podważaniu wartości w sztuce wypłynął rynek amerykański.
Dalej omówiłem nowopowstające kierunki, wiarę awangardy w postęp, przeniesienia się awangardy do Ameryki, użycie jej do celów rynkowych. Następnie sztuka, który traci swój obiekt i w rezultacie artyści, którzy zostają jak gdyby bez obiektu sztuki.
Omówiłem sytuację sztuki konceptualnej, sytuację grupy Art and Language i potrzebę wyjścia na zewnątrz jaką odczuwali artyści, znalezienia jakiejś wartości na zewnątrz, wyjścia z zaczarowanego kręgu sztuki i włączenia się w proces społeczny /czego zresztą byłem świadkiem w czasie mojego tam pobytu i pracy z nimi/ oraz
nie-możność wyjścia z tego impasu.
W ostatniej części, w "Praktyce" omówiłem próby wyjścia z alienacji, gromadzenie się artystów w większe grupy celem rozwiązywania wspólnych problemów i problemów społeczeństwa.
Następnie wyszedłem z pewnymi propozycjami sztuki jako formy świadomości lokalnej, ponieważ w tak zagmatwanym świecie człowiek musi sam, przez własne doświadczenie dojąć do pewnego systemu wartości. Dotyczy to nie tylko artystów ale dotyczy chyba wszystkich żeby znaleźć własne miejsce we własnym otoczeniu przy świadomości, że jesteśmy jednym z parametrów tej rzeczywistości czyli wpływamy na całą tą rzeczywistość a z kolei ta rzeczywistość jako całość wpływa na nas.
I to byłaby mniej więcej zawartość tej książki. Jeszcze mam tylko kilka takich uwag.
Ponieważ ukazał się artykuł "West and East" w Kanadzie napisany przez Karola Beveridge'a i takiego pana, którego nie znam. Opisana jest tam sytuacja na Zachodzie i Wschodzie. Jeśli chodzi o Wschód to myśli on o Polsce i właściwie pisze tam cały artykuł na temat mojej książki i mojej działalności. Ponieważ sam Beveridge jest przykładem takiego walczącego artysty, takiego zachodniego teoretyka-marksisty więc oczywiście zarzuca nam brak upolitycznienia.
On widzi sztukę jako pewnego rodzaju walkę polityczną. Brak tego właśnie uważa za mankament mojej książki.
Ja sztuki nie rozumiem jako działań politycznych bo polityka jest to pewna forma rządzenia, operowania masami itd. i na pewno nie jest to działanie dla sztuki. Sztuka raczej bliższa jest sprawom społecznym, sprawom człowieka, jego egzystencji a na pewno nie strategii typu politycznego bo to mogłoby się bardzo tragicznie dla świata skończyć gdybyśmy się zajęli polityką. Oczywiście wszystko jest w jakimś sensie polityczne i w tym sensie i sztuka jest też zagadnieniem politycznym, ale bardziej jest zagadnieniem politycznym niż artysta jest politykiem. Jeden z moich angielskich przyjaciół napisał, że przestaje zajmować się działalnością społeczną a teraz doszedł do wniosku, że będzie się zajmował polityką. I to jest wydaje mi się postawa przyzwoita. Z tym, że problemy sztuki nie wydają mi się mniej ważne. Polityka zajmuje się sprawami globalnymi ponieważ nie ma na to rady, a my żyjemy jako jednostki i nasze problemy polegają na znalezieniu takich reguł postępowania, takiego obrazu świata, który da się zastosować do mojej, twojej, jego sytuacji, do sytuacji każdego z nas i to jest tym czego można się spodziewać z kontaktów ze sztuką. Ja sztuki nie sytuuję jako zamkniętego kręgu samoalienacji.
Jednym z mankamentów książki jaki ja zauważam jest to, że prawie nie piszę o polskiej sztuce. Nie piszę z kilku powodów. Po pierwsze pisałem ją dla czytelnika niezorientowanego w sprawach polskich i musiałbym właściwie napisać osobną książkę. Poza tym my mamy te sprawy nieopracowane. Ta techniczna trudność, z której jako artyści nie zdajemy sobie sprawy powoduje, że jesteśmy spychani do tyłu.
To by było tyle a teraz proszę o pytania.
Jan Michlewski
Chciałbym ciebie zapytać czy dotarły do ciebie jakieś inne informacje na temat działania tej książki na terenie amerykańskim. Czy zwrócono uwagę na pewne powiązania tej twojej linii wyobrażenia sobie świata z jakimiś koncepcjami istniejącymi na kontynencie północnoamerykańskim?
Jan Świdziński
Jeszcze przed wydaniem tej książki miałem tam na uniwersytecie ileś tam wykładów zarówno dla studentów jak i dla profesorów, robiłem na tej podstawie video. Obecnie przyszło dużo informacji, ukazał się duży artykuł, interesowali się Włosi, Amerykanie mają sposób myślenia bardzo pragmatyczny. Na przykład im takie zagadnienia jak strukturalizm francuski szalenie trudno jest zrozumieć. Ten ich pragmatyzm sprawia, że np. taki model jest dla nich czymś bardzo abstrakcyjnym. Ich bardziej interesują rzeczy konkretne, aktualne spory, szczególnie w środowisku artystycznym.
Powiedziano mi: "Słuchaj, twoje propozycje są takimi propozycjami lokalnymi a przecież istnieje taka sztuka całościowa jak sztuka konceptualna, napisz co o niej myślisz". Napisałem im między innymi, że w okresie walki dwóch rynków - paryskiego i nowojorskigo powstały lokalne szkoły artystyczne. Nie bardzo sobie uprzytomniamy, że tzw. szkoła włoska, szkoła hiszpańska, powojenny ekspresjonizm niemiecki powstały w okresie kiedy główne siły były jeszcze chybotliwe. W momencie kiedy Nowy Jork zwyciężył inne szkoły znikły. Wszyscy piszemy po angielsku, robimy konceptualizm itd. i ten stan rzeczy wpędza nas trochę w sytuację prowincjonalnych naśladowców. Powinniśmy wyjść z własnymi propozycjami ale nie mogą to być takie propozycje by stworzyć własny rynek bo ani sił nie mamy, ani środków. Możemy dołączyć tylko swój własny głos na zasadzie równości,
Andrzej Brzeziński
Rozpatruje analogie modeli Świdzińskiego do strategii w teorii gier.
Jerzy Busza
Wyraził niezadowolenie, że nie mógł przeczytać książki w związku z czym czuje się jak na tureckim kazaniu.
Dalsza część dyskusji była mało interesująca.
|